sobota, 19 lutego 2011

Jakiego języka warto się uczyć?

Pytanie postawione w temacie jest jednym, które wielu czytelników bloga nurtuje, czemu zresztą ostatnio dano wyraz w komentarzach.  W dzisiejszych czasach kiedy wszystko przelicza się na wartość pieniężną kwestia opłacalności nauki danego języka stała się kwestia bardzo ważną. Dlatego często spotykamy się z opinią, że niektóre języki są warte nauki, bo za ich znajomość pracodawcy oferują większe pieniądze. Czy słusznie? Zobaczmy.

Dla tych, którzy są niecierpliwi przygotowałem oczywiście coś w rodzaju "drogi na skróty". W komentarzach do poprzedniego artykułu o języku ukraińskim Marta podała linka do badań wkazujących ile pieniędzy zarabiają osoby ze znajomością jakiegoś języka obcego. Całkiem ciekawie to wygląda - osoba znająca chiński bardzo dobrze zarabia 8000 złotych, za szwedzki dostaniemy prawie 7000, arabski jest wyceniany na niewiele mniej. W zasadzie mógłbym teraz powiedzieć wszystkim, żeby zaczęli się uczyć jednego z tych trzech języków i byłoby po sprawie. Tymczasem stronę odwiedzaliby sami milionerzy. Perspektywa taka jest piękna (wszystkim zresztą tego życzę), ale problem w tym, że świat nie jest tak prosto zbudowany.

Jeśli ktoś zakłada, że nauczy się np. węgierskiego, litewskiego lub łaciny (swoją drogą bardzo zastanawia mnie co panowie z bankier.pl rozumieją poprzez jej bardzo dobrą znajomość) i zgłoszą się do niego ludzie, którzy zaoferują mu z miejsca pracę za 5000 złotych (a właśnie tyle przewidują badania podane powyżej) to jest dość naiwny. Badanie bowiem nie brało pod uwagę chociażby ile osób ze znajomością danego języka ma problemy ze znalezieniem pracy, w której mogą wykorzystywać swoją wiedzę. Ale dajmy temu spokój, bo niekoniecznie to ma być tematem głównym dzisiejszego artykułu.

Badanie dotyczyło bardzo dobrej znajomości języków obcych. A z czym się wiąże taka znajomość? Najpierw, żeby nauczyć się języka obcego bardzo dobrze, należy nad nim trochę czasu przesiedzieć. Przez "trochę czasu" rozumiem tu solidną codzienną naukę, a nie godzinne spotkania dwa razy w tygodniu w grupie 10 osób. Podziwiam osobę, która będzie potrafiła spędzić godzinę dziennie przez kilka lat z językiem, którego nie lubi. W takim przypadku będzie ona miała do czynienia z narastającą frustracją i niechęcią do nauki, nie mówiąc już o problemie z przebrnięciem fazy plateau, czyli momentu, w którym przestajemy odczuwać rozwój językowy. A tak mniej więcej będzie to wyglądać w przypadku kogoś, kogo jedyną motywacją jest zarabianie na tym języku pieniędzy. Gdy do tego dodamy, że język obcy to nie jest coś, czego możemy się raz nauczyć i nigdy tego nie zapomnimy, wychodzi na to, iż bardzo dobra znajomość będzie wymagała poświęcania mu uwagi przez całe życie. Jeśli ktoś uważa, że potrafi tego dokonać jedynie w oparciu o przyszłe zarobki - niech próbuje. Ostrzegam jednak, że może go spotkać spory zawód, bo zapewne przerwie naukę gdzieś pomiędzy poziomem początkującym i zaawansowanym. To zaś czego się nauczył zapomni całkowicie po kilku latach.

Jakiego więc języka naprawdę warto się uczyć? Odpowiedź jest banalnie prosta: tego który nas najbardziej interesuje, w którym zawsze będziemy w stanie znaleźć coś ciekawego do przeczytania, obejrzenia, posłuchania, kogoś do porozmawiania. Nauka tego języka nie będzie dla nas niekończącą się katorgą, prawdopodobieństwo nauczenia się go będzie znacznie większe, a jak wszystko dobrze pójdzie to nawet pieniądze z tego jakieś wynikną. Nawet jeśli przerwiemy jego naukę w pewnym momencie (a warto zaznaczyć, że większość prób nauki języka kończy się fiaskiem) to niekoniecznie będziemy jej czas uważać za stracony.

Jeśli więc interesujesz się jakimś konkretnym regionem świata, ludźmi go zamieszkującymi, ich historią, kulturą, to postaraj się nauczyć języka jaki tam obowiązuje. Lepszego medium służącego do poznania tego obcego świata po prostu nie ma.

Podobne posty:
Płynny w 3 miesiące... Czy aby na pewno?
Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?
Języki egzotyczne - jak, gdzie i czy warto?
Moja lista 20 języków - część 1
W jakim języku się mówi w byłej Jugosławii?

sobota, 5 lutego 2011

Czy i kiedy opłaca się uczyć ukraińskiego?

Jeśli ktoś uważnie czyta mojego bloga to zapewne wie, że od stycznia zacząłem powtarzać mój ukraiński. W dużej mierze jest to kwestia osłuchania się i czytania, samej nauki gramatyki czy słówek jako tako jest raczej niewiele. Ale do przejdźmy do rzeczy bardziej istotnych. Stwierdzenie, że język ukraiński stał się w Polsce popularny byłoby przesadą, jednak można zauważyć, że zaczynają powstawać polskojęzyczne podręczniki do nauki mowy naszych wschodnich sąsiadów i coraz więcej ludzi ciągnie w te strony. Chciałbym przez chwilę stanąć w tym miejscu i zastanowić się czy i kiedy warto to robić.

Na początku powiem, że jestem miłośnikiem języka ukraińskiego i wszystkiego co na Ukrainie jest ukraińskie. Z całego serca popieram niepodległą Ukrainę z jednym językiem urzędowym. I nie piszę tego w celu manifestacji moich poglądów, opcji politycznych itp., lecz w celu uniknięcia komentarzy oskarżających mnie o rzekomą rusofilię. A te niewątpliwie by się pojawiły, bo artykuł nie będzie raczej opowiadał o korzyściach płynących z nauki ukraińskiej mowy.

Ostatnimi czasy spotkałem się już kikakrotnie z osobami, które chcą się nauczyć ukraińskiego z pominięciem języka rosyjskiego. Powody były różne - od tych, które jeszcze mogę zrozumieć ("bo podoba mi się właśnie ukraiński" / "bo jestem zafascynowana kulturą ukraińską") po te, które mogę odczytać już jedynie jako objaw uprzedzeń ("bo jakoś tak Rosjan nigdy nie lubiłem"). Ilekroć spotykałem się z takimi ludźmi starałem się ich przekonać do tego, aby najpierw spróbowali opanować rosyjski, bo po prostu im się to będzie opłacać.

Mnóstwo osób zaczyna w pewnym etapie swojego życia naukę jakiegoś języka obcego, ale raczej niewielki procent potrafi doprowadzić go stanu używalności. Ma to związek zarówno z trudnością  języka, jak i motywacją do jego nauki. O ile język ukraiński do najtrudniejszych nie należy, to z motywacją w jego przypadku może być trudno. Potencjalny uczeń znajdzie takową na pewno, ale nie wiem na jak długo ona wystarczy. A gdy się poważnie myśli o nauce języka to warto by motywacja wystarczała, jeśli nie na całe życie, to przynajmniej na kilkanaście lat. Jeśli natomiast ktoś naprawdę nie jest fascynatem zachodniej Ukrainy to będzie miał z tym ogromny problem.

Krym, Odessa, ziemie położone na wschód od Dniepru, a nawet Kijów to obszary rosyjskojęzyczne i nie jest tego w stanie zmienić fakt, że język ukraiński jest jedynym urzędowym. Wszystkie napisy na urzędach są przeważnie w języku ukraińskim, ale znaczna większość ludzi porozumiewa się właśnie po rosyjsku. Całkiem powszechna jest tam nieznajomość ukraińskiego (szczególnie wśród osób starszych). Często ludzie używają też tzw. surżyka będącego połączeniem cech obydwu języków (wyglądającym różnie w zależności od obszaru). "Czystą" wersję języka ukraińskiego można spotkać w codziennym użyciu prawie wyłącznie na zachodzie kraju, przy czym warto pamiętać, że w okolicach Użhorodu ludzie mówią dialektami rusińskimi często uznawanymi za osobny język, a poza tym wszędzie i tak język rosyjski rozumieją. Znaczna część współczesnej kultury ukraińskiej jest też zakorzeniona w języku swojego sąsiada - tyczy się to zarówno pisarzy jak i wykonawców muzycznych. Najpopularniejsze gazety z reguły są rosyjskojęzyczne. Jeśli zaś chodzi o znaczenie języka ukraińskiego w biznesie, to również ustępuje on znacznie rosyjskiemu. Reasumując, specjalista od Ukrainy nie znający rosyjskiego to żaden specjalista.

Nasuwa się więc pytanie: czy można się nauczyć najpierw ukraińskiego, a potem rosyjskiego? Osobiście bym tego nie polecał. Decydują o tym względy czysto praktyczne. Być może są osoby, którym nigdy te dwa języki się nie myliły i mylić się nie będą (odsyłam do artykułu pt. "A nie mylą Ci się te języki?"), jednak z moich obserwacji wynika, że 99% uczniów przynajmniej w początkowej fazie nauki ma problemy z oddzieleniem jednego od drugiego. I o ile rosyjskie wstawki w języku ukraińskim zarówno w fonetyce (rosyjski jest bardziej miękki) oraz w słownictwie są na porządku dziennym, tak odwrotna kombinacja jest już czymś bardzo nienaturalnym i w dużej mierze niezrozumiałym dla osoby rosyjskojęzycznej. Poza tym ze znajomością języka rosyjskiego można zrobić wiele rzeczy, potrafi ona ułatwić znalezienie pracy (raczej nie patrzę na języki pod tym kątem, ale wiem, że dla wielu osób może to być koronny argument), umożliwia czytanie naprawdę wielu dzieł literackich i naukowych. Ukraiński na tym tle wypada natomiast naprawdę blado i często może się zdarzyć, że osoba, która opanuje ten język nie za bardzo będzie wiedziała co z nim począć.

Jaki więc moim zdaniem jest optymalny plan w tym wypadku? Opanować język rosyjski na przyzwoitym poziomie, a następnie przy jego pomocy wziąć się za ukraiński, tj. korzystając z rosyjskich podręczników, słowników ukraińsko-rosyjskich (bo te ukraińsko-polskie są bardzo ubogie).
Inne działania polecam jedynie osobom, które naprawdę nie widzą świata poza zachodnią Ukrainą i potrafią przeboleć fakt, że w wielu miejscach poza nią mogą mieć kłopoty z porozumieniem się (w tym miejscu przypomniał mi się artykuł sprzed dwóch lat opublikowany w "Newsweeku" opisujący perypetie uczniów, którzy uczyli się ukraińskiego, który na Krymie okazał się kompletnie nieprzydatny).

Jeśli kogoś do nauki rosyjskiego przekonałem - cieszę się. Jeśli ktoś stwierdził, że jego zainteresowanie Ukrainą jest na tyle duże by zacząć się uczyć ukraińskiego od samego początku - również się cieszę, bo znaczyłoby to, że są na tym świecie jeszcze osoby myślące o językach obcych w świetle romantycznym niż praktycznym. Wszystkim jednak, bez względu na to, jaką drogę wybiorą życzę powodzenia.


Podobne posty:
A nie mylą ci się te języki?
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni?
Przewodnik po różnych rodzajach cyrylicy - języki słowiańskie
Ile obcości jest w języku obcym?
5 rzeczy jakich nauczyła mnie nauka czeskiego